Muszę się przełamać
Nigdy nie tęskniła. Jakby była kurwa bez uczuć. Takie można było odnieść wrażenie. Pisząc do niej nigdy nie było pewności czy odpisze. Kiedy się dzwoniło, rzadko kiedy odbierała. Można by było do niej pojechać, ale wiecznie się przeprowadzała i nigdy nie było pewności gdzie obecnie się znajduje. Znikała z życia, za chwilę znowu była. Kiedy człowiek zaczynał się godzić z tym, że już nigdy nie powróci - nagle się pojawiała. Kiedy miało się nadzieję, że będzie zawsze obok - gubiła się gdzieś w tłumie, przepadała na dobre, jak kamień w wodę. Nie dało się jej odnaleźć.
W czyimś życiu nigdy nie była, a jedynie bywała. Była trochę taką skrajnością, wiesz. Niby opanowana, ale w środku emocjonalny wulkan. Niby łagodna i spokojna, ale jeśli komuś udało się ją wyprowadzić z równowagi, to uchowaj Boże.
Ile ona miała w sobie stanowczości i postawionych samodzielnie granic, których nigdy (świadomie) nie przekraczała. Ciężko było z nią wytrzymać, ale bez niej było nudno. Życie z nią to była prawdziwa sztuka.
Problematyczna była w cholerę, ale z nią zawsze coś się działo. Zawsze gdzieś pędziła, zawsze coś ją fascynowało, zawsze ciągnęła drugą osobę w stronę pasji. Nie była złą dziewczyną. Nie. Miała w sobie dużo dobra i wrażliwości. Po prostu czasami była zołzą. Taką, za którą się szaleje, ale jednak zołzą.
Potrafiła unieść do nieba, tak że można było rozpłynąć się w tym całym błękicie, tak jak ona. Ale czasami chciało się ją też posłać w diabły. Naprawdę. Tylko człowiek się bał, że jak już ją wyśle do piekła, jak już zdoła o niej zapomnieć, to suka wyśle mu pocztówkę z pozdrowieniami. I za chwilę będzie w jego życiu z powrotem."